W życiu trzeba próbować
#motywacja #krytyka #początkisątrudne
Znacie to uczucie jak ktoś podcina Ci skrzydła? Kiedy wierzysz w coś całym sobą, a nagle znajdzie się ktoś, komu się to nie spodoba albo co gorsza uzna, że to głupie? Nie jest łatwo nie brać do siebie takich uwag ale wierzę, że często wynikają one po prostu z niezrozumienia, więc najgorsze co można wtedy zrobić, to się poddać. Nie tłumacz się i rób swoje - jak mawiał sam Einstein:
„Don’t waste your time with explanations, people only hear what they want to hear.”
Jeśli w coś wierzysz, warto to rozwijać – czyny mówią same za siebie. Jeśli spotykasz się z krytyką po prostu ją olej. Żeby nie być krytykowanym należałoby nie robić nić i być nikim - to z kolei słowa Arystotelesa. Samych mądrych ludzi dzisiaj cytuję – to nie przypadek. Oczywiście, że jest dużo łatwiej coś skrytykować niż pochwalić. Żeby coś pochwalić trzeba by wyzbyć się dumy, zazdrości i nabyć trochę empatii. Dlatego nie należy się bać ludzkiej słabości.
Z doświadczenia wiem, że najtrudniejszym ale i najważniejszym momentem Twojego rozwoju jest pokazanie się - wydanie książki, zrobienie wystawy, premiera filmu, pierwsza płyta. Grunt to przygotować się na reakcję ludzi – jak? Krytykę przyjmować z dystansem a z pozytywnych komentarzy czerpać jedynie motywację. Jedynie w sytuacji gdy nie dostaniesz żadnego feedbacku, warto się zastanowić czy to co robisz ma sens. Każdy inny odzew Cię rozwinie – pozytywny Cię umocni, negatywny pomoże się poprawić – grunt, że toczy się dyskusja - a ta jest twoją kartą przetargową do indywidualności i odnalezienia własnej ścieżki.

Pierwsza konfrontacja z publiką to cenna lekcja. Sama pamiętam swoją pierwszą wystawę – i choć z perspektywy czasu nie była najlepsza to do kolejnej będę już sto razy lepiej przygotowana. Nie ma powodu do obaw, przecież każda kolejna próba może być już tylko lepsza, nie? Tego się trzeba nauczyć. Myślę, że gdyby nie ta moja mała próba, wciąż bałabym się dzisiaj pokazywać swoje prace.

Od mojej pamiętnej wystawy minęło już prawie 5 lat, z jednej strony bardzo długo, z drugiej właśnie tyle potrzebowałam, żeby naprawdę uwierzyć w siebie i przygotować się do następnej. Co ciekawe nie tylko mój przypadek potwierdza tę regułę. Krzysztof Zalewski – kto pamięta jego pierwszy album wydany zaraz po wygraniu Idola? Chyba z 10 lat czekał z wydaniem kolejnej i Panie, dzięki Ci za to, bo druga była już arcydziełem a za nią posypały się kolejne. Zalef od zawsze mnie inspirował <3 Wyobrażam sobie, że w ciągu tych lat nowe doświadczenia otworzyły przed nim nowe możliwości, że odnalazł w sobie pokłady niewyczerpanej inspiracji i tak, kolejne płyty popłynęły jak masło po strunach.
Pierwsze próby i porażki są najlepszym nauczycielem. Grunt to się nie poddawać i nie bać się zboczyć z obranej sobie drogi.

Co zatem robić? Poznawać siebie i broń boże się nie fiksować, najpiękniejsze rzeczy przychodzą z czasem, niespodziewanie. Trzeba być na nie otwartym i mieć do nich cierpliwość.
Nie tak dawno w rozmowie ze znajomym zdałam sobie sprawę, jak często fiksujemy się na czymś w swoim życiu myśląc że dążymy do perfekcji kiedy tak naprawdę po prostu gonimy za czymś porównując się do innych, zapominając kompletnie o sobie. Kolega działa sobie to tu to tam, widać, że się nie obija, więc mu pogratulowałam, a on jakby zaskoczony „To trzeba robić! A nie próbować”… a ja uważam, że to właśnie próbowanie jest godne podziwu, bo świadczy o odwadze. Dopiero próbowanie nowych rzeczy nas rozwija, otwieranie się na nowe doświadczenia wzbogaca naszą kulturę, stajemy się bardziej tolerancyjni. Dzięki tym próbom doceniamy piękno w coraz to szerszym spektrum. Dzięki temu każdego dnia lepiej poznajemy samych siebie – odwrotnie w sytuacji gdy staramy się wycisnąć z siebie najlepszego muzyka zamykając w sobie pokłady malarza czy poety. If you know what I mean.
Szczęście do nas przychodzi gdy celebrujemy to co jest teraz, a nie to co się dopiero wydarzy. Przyszłość pozostanie przyszłością, czasami mamy na nią wpływ, czasami nie, a na to co jest teraz mamy wpływ w czasie rzeczywistym. Simply as dat.
To, co nas często hamuje to myśl „ale ja nie jestem gotowy”. Nigdy nie będziesz w 100% gotowy.
I ja nie byłam gotowa na wystawę i Zalef nie był gotowy na pierwszą płytę i może nawet Leonardo da Vinci nie był gotowy na Ostatnią Wieczerzę. Dopóki nie spróbujesz, nie dowiesz się czy chcesz to dalej robić.
Pewnego dnia możesz obudzić się w sytuacji gdzie nie będzie już wystarczająco dużo czasu na zrobienie wszystkiego o czym marzysz.
Pozostawię Was z tym. Do następnego. M